Dystans „W Blasku Księżyca” 100 km+ 1800 m przewyższeń
Czas oficjalny 17 godz. 32 min 33 sekund, 3 Miejsce Kat K40+ Open K 16
(19.05) Festiwal Biegowy Ultra Way 2023 czas zacząć! Trasa ze startem o godz. 23 znad Jeziora Dobre prowadziła przez najpiękniejsze zakątki na Pomorza, Kaszub Północnych, Puszczy Darżlubskiej, Wysoczyzny żarnowieckiej, aby w nocy wybiec na plaży w Karwii i stamtąd odcinkiem plażowym do Władysławowa, następnie przez Puck, klify w Rzucewie, Redę aż do Wejherowa do OSW nr 2, gdzie znajdowała się meta.
Ale zanim nasza koleżanka Aldona znalazła się na czerwonym dywanie (na linii mety) przeczytajcie, co się działo na trasie: „Na starcie w piątek (19 maja) o godz. 23 stanęłam … zmęczona. Tak, tak …. Nie było odpoczywania. W dzień praca, a po pracy mając świadomość tego co nadchodzi ciężko było o sen. Ale było podniecenie, radość no i obawy co przyniesie noc, jak zareaguje organizm na wielogodzinny wysiłek. I mimo, iż był to już kolejny bieg ultra, wciąż czuję przed zawodami ogromny respekt. A kto biega ultra, wie, że na tak długim biegu może zdarzyć się wszystko. Start w świetle flar, muzyka, obecność męża i bliskich znajomych powodują, że udziela mi się magia tego co za chwilę się rozpocznie. Początek wolny, zachowawczy i uważny. Trasa oznaczona perfekcyjnie, ale mimo to kilka razy gubię się, błądzę i frustruję. Na szczęście gubię się wraz z 3 osobową grupą więc jest znośniej. Wracam po dłuższej chwili na trasę i biegniemy w niewielkiej odległości od siebie, przez co światła naszych czołówek czynią tę noc mniej czarną. Noc się dłuży. Pierwszy punkt znajduje się na 25 km, docieram tam przed limitem mając ok. 40 min w zapasie. Szybkie uzupełnienie flasków, ciepła herbata, która ma zbawienny wpływ, coś na drogę i lecę dalej, bo czasu szkoda.
Kolejny punkt Władysławowo oddalony jest o kolejne 25 km, muszę tam dotrzeć do godz. 7. Czasu niby sporo, ale jest tam długi odcinek plażą ok. 13 km i on na pewno mnie spowolni. Więc lecę. Na plaży w Karwii wybiegam o godz. 3:48, nad horyzontem widać już pomarańczową łunę, wstaje dzień. Aby nie tracić sił biegnę po ubitym piasku, nogi mokre, lodowate, ale nie dbam o to, biegnie się dobrze. Na drodze jednak mała przeszkoda – Ujście Czarnej Wody – koryto ma około 1,5 m szerokości i jest głębokie. Nie myślałam nawet aby próbować je obejść, trzeba przejść. Znalazłam w miarę płytki moment – woda do kolan, jest ok lecę dalej.
Do Władysławowa docieram ok. godz. 6:20. Tu czeka na mnie przepak – suche skarpetki i buty na dalszą część trasy, oraz kije, bo druga część ma dużo wzniesień a nogi niestety mam już po odcinku plażowym w pęcherzach. Tu również zupa pomidorowa dodaje nowych sił. Ruszam w dalszą podróż do kolejnego punktu w Rzucewie, do którego mam 15 km i 3 godz. limitu. Ten odcinek znam bardzo dobrze, bo to moja trasa treningowa. Tu czuję się dobrze, również i w tym momencie. Pozytywna wizualizacja, „większa” połowa za mną, fajna pogoda, dobre samopoczucie, powodują, że biegnie mi się dobrze, jest uśmiech i dobre nastawienie.
Do Rzucewa docieram dość szybko, mam już w zapasie około 1,5, może 2 godz. Wiem, że to mi się przyda, bo w końcówce spodziewam się najgorszego. Profil trasy wskazuje, że ostatnie 20 km to mnóstwo podejść, do tego stromych. Kolejny punkt to Reda Betlejem. Szybkie uzupełnienie płynów, chwila odpoczynku i do mety. Ten ostatni odcinek to istna rzeź. Powalone drzewa, niewygodne do podejścia zbocza i strome podbiegi. Ten, kto planował trasę miał fantazję – to opinia wielu biegaczy.
Ostatecznie po 17,5 godz. walki wbiegam czerwonym dywanem na metę, gdzie medal wręcza mi syn. Chwila, której nie da się zapomnieć. Łzy szczęścia, udało się, zrobiłam to po praz kolejny. Czy jestem zadowolona z czasu? Nie. Dwa lata temu pokonałam ten dystans w 15 godz. 10 min., ale na dziś to mi wystarczy. Ale czas to sprawa drugorzędna w mojej opinii. On i tak upłynie. Ważne jak go wykorzystam.
Teraz czas na regenerację i główne wyzwanie tego roku – Bieg górski 110 km w Lądku. Czas dokończyć, to co w zeszłym roku mi się nie udało. Noc, góry, 110 km kilka szczytów z Korony Gór Polski i 3600 m przewyższenia.
Wielki szacun! I trzymamy mocno kciuki za bieg górski.